„Konieczność załatania dziury budżetowej zmusza rząd do poszukiwania nowych źródeł oszczędności. Szkopuł w tym, że niektóre pomysły można traktować raczej w kategorii strzelania sobie w stopę niż rozsądnej polityki. Tak jest nie tylko z podwyżką podatku VAT, ale i z koncepcją uszczuplenia środków Funduszu Pracy” – czytamy w Gazecie Prawnej.
„Starania rządu, aby zbilansować budżet zasługiwałyby na uznanie, gdyby nie to, iż szukanie oszczędności odbywa się w – łagodnie mówiąc – dość nieprzemyślany sposób. Bo trudno inaczej nazwać sytuację, gdy „skarbonką’ służącą do zmniejszenia deficytu budżetu staje się Fundusz Pracy. Rząd chce ograniczyć jego wydatki, a zaoszczędzone w ten sposób 4 mld zł przeznaczyć na inne cele. Owe 4 mld pozornej nadwyżki skłoniły nawet niektórych moich kolegów z innych organizacji pracodawców do zaproponowania, aby zmniejszyć składki na Fundusz. Brzmi kusząco, ale nie tędy droga.”
„Przypomnę, że do zadań funduszu należy nie tylko finansowanie zasiłków dla bezrobotnych, ale również wspieranie aktywnych form zwalczania bezrobocia: szkoleń, przekwalifikowania pracowników (zwłaszcza pod kątem osób pokolenia 50+), poradnictwa zawodowego czy też zakładania nowych firm.”
„Ograniczanie środków na te działania w momencie, gdy perspektywy naszej gospodarki są wciąż niejasne, to krótkowzroczne rozwiązanie. Gdyby nagle sytuacja się pogorszyła, a bezrobocie mocno wzrosło (takiego scenariusza nie możemy przecież wykluczyć), to bez odpowiedniego wsparcia Funduszu Pracy rząd miałby niewielkie pole manewru. Środki Funduszu służą też przecież do refundowania kosztów kształcenia zawodowego. Okazuje się, że pracodawcy, którzy wzięli na siebie ciężar edukacji młodych ludzi, nie mogą np. otrzymać należnych im refundacji za rok 2010, bo w planie finansowym Funduszu Pracy nie zabezpieczono na ten cel odpowiednich kwot.”
„Nawet krótkoterminowe naruszenie systemu refundacji niszczy zaufanie przedsiębiorców. Dotychczas zakładali oni, że mogą liczyć na dofinansowanie kosztów kształcenia młodych pracowników. Dziś takiej pewności już nie mają. Może to spowodować, że przedsiębiorcy będą zmuszeni zrezygnować z kształcenia młodzieży w swoich firmach, co z kolei zagroziłoby i tak osłabionemu systemowi edukacji zawodowej.”
„Przedsiębiorców razi też inny aspekt tej sprawy. Fundamentalnym założeniem całego systemu jest to, że pieniądze z gospodarki (składki firm) mają – w formie wsparcia dla zwalczania bezrobocia – do tej gospodarki wracać. Rząd powinien jedynie zapewniać sprawny obieg tych środków. Tymczasem w świetle przedstawionych propozycji, rząd uznał się za wyłącznego dysponenta budżetu funduszu, ignorując przy tym zdanie pracodawców.”
„Nie ma wątpliwości, że w obliczu deficytu budżetowego niezbędne są cięcia niektórych wydatków. Apelowałbym jednak do polityków, aby szukając zaskórniaków nie robili oszczędności za wszelką cenę. Akurat na Funduszu Pracy, który wspiera kluczowe dla naszej gospodarki działania, takie jak aktywizacja osób bezrobotnych czy wspieranie edukacji zawodowej, oszczędzać nie powinniśmy.”
Więcej: gazetaprawna.pl
Jerzy Bartnik
20.01.2011