„- Polscy rzemieślnicy są jednymi z najlepszych na świecie specjalistów – mówi Elżbieta Znosko-Łapczyńska, dyrektor generalny Związku Rzemiosła Polskiego. Bednarz, rymarz, zdun, zecer, kowal, ludwisarz – wydawałoby się, że te profesje spotkać można już tylko na liście zawodów zanikających. Nic bardziej mylnego” – czytamy na portalu biznes.onet.pl.
„Rzemieślnicy potrafią wykorzystać dobrodziejstwa nowoczesnego rynku. Nie wszystkie warsztaty rzemieślnicze dały się wygryźć zautomatyzowanej konkurencji. Wiele z nich do dziś świetnie radzi sobie na rynku. Niektórzy adaptują do swoich metod pracy nowoczesne technologie, inni zdobywają uznanie klientów tradycyjną rzetelnością wyrobów, jeszcze inni przemysłowe rzemiosło przekuli w sztukę.”
„Cechy, mistrzowie, czeladnicy, gildie takie terminy przenoszą nas w wyobraźni prosto do średniowiecznego podgrodzia, gdzie w dzień targowy kwitł handel wyrobami rzemieślniczymi i produktami rolniczymi. Płatnerze prześcigali się w zabiegach o względy poszukujących rynsztunku rycerzy, kowale i rymarze stawali do rywalizacji o możliwość dostarczenia ekwipunku potrzebnego koniom. Garncarze próbowali sprzedać wytwarzane przez siebie naczynia, a zastawieni różnorakimi beczkami, kadziami, baliami i maselnicami bednarze przekonywali klientów, że to właśnie ich produkty zasługują na największą uwagę. Dzisiaj to już tylko obrazek ze skansenu, podobnie jak profesje i produkty, które setki (a niektóre jeszcze kilkadziesiąt) lat temu uchodziły za artykuły codziennego użytku.”
„Czy tradycyjni rzemieślnicy we współczesnej dżungli kapitalizmu są gatunkiem na wymarciu?
-Przestrzegam przed określaniem tych zawodów mianem ginących. Prawidłowo te profesje powinnyśmy nazywać zanikającymi bądź rzadkimi – mówi Elżbieta Znosko-Łapczyńska, dyrektor generalny Związku Rzemiosła Polskiego, instytucji koordynującej proces kształcenia zawodowego rzemieślników w Polsce. Niektóre zawody zanikają ze względu na postęp technologiczny. To naturalne zjawisko, ale pamiętajmy, że większość z nich ma nieoceniony wkład w dorobek kultury materialnej. Wszystkich ochronić się nie da, ale część powinno. One muszą przetrwać choćby po to, by odtwarzać rękodzieła dla muzeów, które zachowają je dla potomności.”
„Płatnerz wraca z tarczą Na pozór odtwarzanie anachronicznych umiejętności tylko po to, by tworzyć artefakty do podziwiania zza muzealnej szyby wydaje się pomysłem absurdalnym.
-I był taki moment, że płatnerze zupełnie zniknęli z rynku – przypomina Elżbieta Znosko-Łapczyńska.- Nikt nie chciał się szkolić w tym zawodzie, bo nie było popytu. Wkrótce jednak szable i kordziki wróciły do łask jako gadżety, które w firmach i instytucjach wręcza się jako pamiątkowe wyróżnienia przy różnych okazjach. Wtedy część płatnerzy reaktywowała działalność i do dziś prowadzi rentowne biznesy. -Był okres, kiedy mówiono o likwidacji zawodówek, ale wraz z sukcesem „polskiego hydraulika” na Zachodzie młodzi ludzie zaczęli dopytywać się o możliwość szybkiego zdobycia dobrze płatnego zawodu – mówi Elżbieta Znosko-Łapczyńska. Szkolnictwo zawodowe odzyskuje, więc dawną rangę, a zakłady rzemieślnicze mogą na tym skorzystać. Po pierwsze, dlatego, że kształcąc nowe pokolenia pracowników, mają szansę zapewnić przedsiębiorstwu ciągłość funkcjonowania. Po drugie mogą na tym zarobić.”
Więcej: biznes.onet.pl
11.10.2010
LINK