Polska Gazeta Wrocławska: O tych, co czyszczą i linują kominy we Wrocławiu

„Zawsze na czarno, z dwurzędową marynarką na 13 guzików, cylindrem i szczotkami na ramieniu. Dlaczego ludzie łapią kominiarza za guzik, kto wymyślił mu nakrycie głowy i do czego służy graca naramienna – pisze Anna Gabińska.”

„Godzina 8.00, mistrz Tomasz Konecki i czeladnik Jacek Jędrzejczyk czekają na nas w siedzibie Spółdzielni Usług Kominiarskich Florian przy ul. Lubuskiej. – Boczna Zaporoskiej, za rzędem blaszanych garaży – tłumaczą4dy przesuwamy spotkanie na 8.30, to już nie we Florianie. Jest sobota, ale trwa okres grzewczy – pracuje się teraz 6 dni w tygodniu aż do wiosny. Zatem możemy zobaczyć, co robią kominiarze na dachu, ale skoro dotrzemy pół godziny później, to już spotkamy się przy al. Hallera.”

„Poniemieckie trzypiętrowe szeregówki z zabawną płaskorzeźbą w kwadracie nad drzwiami każdej klatki schodowej (dąb z żołędziami, sarenka). Lodowe sople na kablach anten. Nikogo łatwiej się nie wypatrzy niż kominiarza w pracy na śniegu. Tomasz Konecki wychodzi po nas przed bramę, bo kolega już krąży po schodach i puka po sąsiadach. – Pod dziewiątką nikogo nie ma, pod dziesiątką też – obwieszcza Jacek Jędrzejczyk.”

Więcej: gazetawroclawska.pl
Anna Gabińska
22.01.2010