Wiele firm rzemieślniczych przetrwało kolejne transformacje i te polityczne i gospodarcze. – Przez lata moją główną troską było, żeby się za bardzo nie rozwinąć. Mój upór się opłacił, uniknąłem domiaru i uspółdzielnienia – powiedział Wincenty Borzym, lat 79, właściciel pracowni rymarskiej przy Częstochowskiej 1a w Warszawie.
– Stoję w tym miejscu od 33 lat. Wcześniej stał tu pan Filipiak, od którego kupiłem zakład w roku 1975, w miesiącu lutym. Pieniądze zdobyłem w spółdzielni Jedność Łowiecka, gdzie z pensji rymarza odkładałem co miesiąc 100 zł – dodaje.
Podobnie różnym perturbacjom nie poddał się znany w Warszawie zakład szewski Kielmana na Chmielnej. Założyciel Jan Kielman zmarł dwa miesiące temu, a dzisiaj firmę prowadzi jego 46-letni syn Maciej. W II RP Kielman stał się najsłynniejszym szewcem. Zatrudniał sto osób, a do jego salonu należało dziewięć witryn wystawowych przy Chmielnej. W drzwiach stał Szwajcar w uniformie. W komunie zakład przeniesiono do klitki i wydano zgodę na czterech pracowników. Mimo to przetrwał i dziś cieszy się świetną renomą.
Więcej: Gazeta Wyborcza – Duży Format
Grzegorz Sroczyński
15.12.2008