„Dawniej sztuką było kupić rajstopy, dziś sztuką jest znaleźć osobę, która naprawi niewielką w nich dziurkę – mówi Danuta Sobótka, warszawska repasarka. W samym centrum stolicy. przy ul. Wilczej 26, mieści się niewielka pracownia. Na 29 m kw. pracują trzy koleżanki, każda w innym zawodzie. Jedna zajmuje się cerowaniem garderoby, druga cerowaniem dywanów, a trzecia – repasacją. – We trzy jest nam łatwiej. Sama nie wyrobiłabym nawet na komorne i inne opłaty – mówi Danuta Sobótka, która jest jedną z nielicznych repasarek na Mazowszu” – czytamy w Gazecie Wyborczej.
„W Polsce lat 70. i 80. ceny rajstop i pończoch były dość wysokie. A już dostać ten deficytowy towar graniczyło z cudem! Nic więc dziwnego, że panie oddawały do naprawy pończochy i rajstopy. Usługa, na szczęście niezbyt droga, była w owych czasach koniecznością. Po naprawie rajstopy praktycznie niczym nie różniły się od nowych. To sprawiało, że na usługi repasarskie był bardzo wysoki popyt. – Wtedy kupić rajstopy to był ciężki wyczyn”.
„Klienci musieli czekać tydzień, czasami nawet i dwa tygodnie na naprawę – opowiada. W całym kraju powstawały liczne punkty repasacji. Często były to wydzielone kąciki ze stolikiem i krzesłem dla repasaczki. Bo niezbędne do wykonywania tego rodzaju usług wyposażenie sprowadzało się wyłącznie do dobrego oświetlenia i specjalnych igieł”.
Więcej: Gazeta Wyborcza
Dariusz Brzostek
25.08.2008