„Niewiele zawodów okrytych jest równie wielką tajemnicą co lutnictwo. Dawnych włoskich mistrzów podejrzewano o praktyki tajemne, a nawet dodawanie do lakieru ludzkiej krwi. Tymczasem prawda jest bardziej prozaiczna – o wszystkim decyduje talent, praca, wiedza i doświadczenie” – czytamy w Angora.
„Pracownia Norberta Kijanki to niewielki, czyste i schludne pomieszczenie składające się z części biurowej, czy raczej miejsca przeznaczonego do rozmowy z klientem, warsztatu i maleńkiego magazynu. Pan Norbert jest jednym z 4 dyplomowanych lutników, jacy pracują w łódzkiej aglomeracji, i wiceprzewodniczącym liczącego zaledwie 113 członków elitarnego Związku Polskich Artystów Lutników”.
„Do produkcji skrzypiec używa się jaworu i świerku. W czasach PRL-u w Jordanowie, niedaleko Zakopanego, pracował tartak drewna rezonansowego, który zaopatrywał państwową fabrykę w Lublinie i indywidualnych lutników. Teraz drewno w odpowiednio przyciętych kawałkach sprowadza się z Włoch, Niemiec, Czech lub z Francji”.
„Lutnicy bardzo niechętnie mówią o cenach swoich instrumentów. Skrzypce, autorstwa początkującego samouka, mogą kosztować 3-4 tysiące złotych. Zrobione przez renomowanego artystę mają szansę osiągnąć cenę od kilkunastu do 20 tysięcy złotych”.
Więcej: Angora
Krzysztof Różycki
07.09.2008