„Pracownicy, którzy ze względu na kryzys będą pracować krócej, otrzymają rekompensatę. Podwładni otrzymają pieniądze, jeśli firma udowodni, że poniosła straty z powodu kryzysu. Umowy na czas określony mają trwać najdłużej 2-3 lata, jeśli zmieni się rozliczanie czasu pracy” – czytamy w Gazecie Prawnej.
„Firmy, które mimo problemów ekonomicznych nie zwolnią pracowników, lecz obniżą im jedynie wymiar czasu pracy i płacę, będą mogły ubiegać się o rekompensaty finansowe dla podwładnych. Wypłaci je Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Jak ustaliła GP, pomoc otrzymają tylko te przedsiębiorstwa, które spełnią określone warunki, np. udowodnią, że spadek sprzedaży lub zamówień wynika z kryzysu. Wsparcie będzie wypłacane przez sześć miesięcy lub rok. Ostateczne decyzje w tej sprawie mają zapaść w piątek na posiedzeniu Komisji Trójstronnej”.
„Wtedy też partnerzy społeczni mają porozumieć się w sprawie m.in. ograniczenia możliwości zawierania umów o pracę na czas określony oraz wydłużenia okresów rozliczeniowych, zmian w definicji doby pracowniczej i wprowadzenia kont czasu pracy”.
„Rekompensaty mają być wypłacane przez sześć miesięcy, a w wyjątkowych sytuacjach przez rok. Mało prawdopodobne wydaje się, aby rząd i partnerzy społeczni zgodzili się na wydłużenie tego okresu do 18 miesięcy. Przez ten czas pracodawca nie będzie mógł zwalniać pracowników. Więcej kontrowersji budzi kwestia zakazu jakiejkolwiek redukcji zatrudnienia po zakończeniu pobierania dopłat, przez czas odpowiadający okresowi, gdy pracownicy firmy je otrzymywali (pod groźbą zwrotu pomocy)”.
„A to oznacza dodatkowe obciążenie pracodawców. Ci nie są jednak zdecydowanie przeciwni takiemu rozwiązaniu. – Rozważymy możliwość podwyższenia składki, jeżeli system wspierania pracodawców, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, będzie szczelny i skuteczny – mówi Izabela Opęchowska ze Związku Rzemiosła Polskiego”.
Więcej: GAZETA PRAWNA
11.03.2009