„Dla firm mikro i małych, a nawet średnich jest to w gruncie rzeczy rozwiązanie w dużej mierze obojętne. Relacje kształtowane w zespołach pracowniczych już dziś odbiegają od wymogów kodeksu pracy, są kwestią umowy między pracodawcą i pracownikiem. Także zapis o konieczności przygotowywania harmonogramów pracy może być problematyczny.
W obecnych realiach rynku praca dziś jest, a jutro już może jej nie być. Firma niemal codziennie staje przed wyborem, że albo dostosuje się do potrzeb konsumenta, albo straci zamówienia na swoje usługi czy produkty.
Skoro, więc rynek wymusza elastyczne zachowania od pracodawcy, to planowanie sztywnego planu zatrudnienia jest anachronizmem czasu minionego. Rynek wtedy był ustabilizowany, dominowały umowy na czas nieokreślony. Trzeba sobie uświadomić, że wszelkie odgórne narzucanie planowania to biurokracja, wymierzona w pracodawcę, który w związku z pojawieniem się nowych czynników determinujących pracę w firmie, często zmuszony jest do zmiany koncepcji pracy i zatrudnienia w swoim przedsiębiorstwie.
Moim zdaniem przymuszenie właściciela firmy do tworzenia szczegółowego harmonogramu pracy jest bzdurne, a jeszcze bardziej absurdalnym jest karanie go za nie przestrzeganie przyjętego regulaminu. Takie zapisy powinny zniknąć z kodeksu pracy, ponieważ, jak już wspomniałem, są anachroniczne i nie nadążają za zmieniającym się rynkiem. Zdarza się, że harmonogram jest czystą fikcją, wypełnia się go najczęściej pod koniec miesiąca, post factum i nie ma faktycznie nic wspólnego z rzeczywistością. I niestety przedsiębiorcę obarcza się koniecznością tworzenia kolejnych dokumentów, zabierających cenny czas.
Rozumiem, że dla pracownika obecna sytuacja nie jest w 100 proc. komfortowa, ale przecież pracodawca również nie wybiera uwarunkowań rynkowych, w jakich funkcjonuje. Dzisiejszą gospodarkę charakteryzują niepewność i nieprzewidywalność. Cechy te stanową olbrzymie ryzyko dla firmy, a ryzykiem trzeba się rozsądnie dzielić. Już samo założenie firmy jest wyzwaniem, a każde zatrudnienie kolejnego pracownika jest szansą, ale i niebezpieczeństwem, które bierze na siebie nie kto inny tylko przedsiębiorca. Zwłaszcza w sektorze MŚP - który jest kołem zamachowym naszej gospodarki - pracodawca, który zatrudniałby wszystkich na umowę o pracę na czas nieokreślony, po prostu zakładałby sobie pętlę na szyję.
Przepisy o elastycznym czasie pracy są kontynuacją ustawy antykryzysowej z 2009 roku i mają ułatwiać funkcjonowanie zakładów pracy, tak, by bez strachu o jutro zwiększały zatrudnienie. Trzeba jednak pamiętać, że wprowadzenie uregulowań do kodeksu jest po prostu potwierdzeniem sytuacji już istniejącej. Małe firmy zatrudniają elastycznie i nic tego nie zmieni. Rozumiem, że zaproponowane uregulowania mogą budzić wśród pracowników opór. Należy jednak sobie zadać pytanie, co jest ważniejsze – mieć pracę i dostosować się, podobnie jak pracodawca, do trudności na rynku, czy też nie mieć jej wcale. Pracodawca nie może zatrudniać ludzi wbrew rachunkowi ekonomicznemu, bo firma po prostu upadnie.”
Prezes Związku Rzemiosła Polskiego Jerzy Bartnik