– Dziś na rzemieślników kształci się ok. 65 tys. uczniów rocznie. W 1989 r. było to niemal 200 tys. W całej Polsce w ubiegłym roku do zegarmistrzowskiego egzaminu mistrzowskiego przystąpiło sześć osób. To dziesięć razy mniej niż pod koniec lat 80. Z każdym rokiem tracimy talenty rzemieślnicze – powiedział Dziennikowi Gazecie Prawnej prof. Jan Klimek, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego. Profesor za taki stan rzeczy obwinia też upadek szkolnictwa zawodowego w Polsce oraz wbijanie do głowy młodzieży, że kończenie szkół zawodowych oznacza zamknięcie drogi do kształcenia się na wyższych poziomach.
Dziennik podaje również, że przez ostatnie pięć i pół roku na ponad 19 tys. nowo powstałych zakładów rzemieślniczych, prawie 22 tys. zostało zlikwidowanych. Najszybciej ubywa specjalistów zajmujących się naprawą sprzętu RDG czy rajstop, głównie za sprawą tego, że naprawa tych produktów stała się nieopłacalna. Trudne czasy czekają również zawody rymarza, parasolnika, zegarmistrza czy szewca. Dużym problemem środowiska rzemieślniczego oprócz braku klientów, jest również brak fachowców. Na pomoc rzemieślnikom idą jednak samorządy. Władze miast czy dzielnic na własną rękę starają się podejmować inicjatywy chroniące unikatowe zawody, np.: mapy rzemieślników czy platformy internetowe, gdzie można znaleźć zakłady działające w danym mieście.
– Jeśli chcemy, aby nasza gospodarka się nabierała rozpędu, rządzący powinni mocniej wesprzeć rozwój rzemiosła i wchodzenie na rynek pracy specjalistów z potwierdzonymi umiejętnościami i uprawnieniami. Bo tylko tacy rzemieślnicy są w stanie wnieść do naszej gospodarki wysoką jakość i w połączeniu z nowoczesnymi technologiami dać jej dodatkowy impuls do rozwoju – ocenia honorowy prezes Związku Rzemiosła Polskiego, Jerzy Bartnik.
Więcej:
edgp.pl
10.07.2017
Współpraca Małgorzata Kwiatkowska
Patrycja Otto