W tygodniku „W sieci” możemy przeczytać wywiad z prezesem Związku Rzemiosła Polskiego Jerzym Bartnikiem, który przekonuje do zmiany sposobu myślenia o edukacji prezentowanego w naszym kraju. To w jego wyniku rynek pracy jest zapełniony magistrami na bezrobociu, brakuje natomiast wyszkolonych fachowców, którzy potrafią upiec chleb, albo naprawić samochód.
Bycie dobrym fachowcem nie przekreśla możliwości zrobienia magisterium, a nawet doktoratu – zaznacza Jerzy Bartnik, za przykład podając chociażby wiceprezesa Związku Rzemiosła Polskiego Jana Klimka, który jest cukiernikiem, mistrzem rzemiosła i doktorem habilitowanym.
Jeśli jednak nie zdecydujemy się ostatecznie na studia wyższe, to dyplomu czeladnika zabezpiecza przed bezrobociem. Obecnie młodzi ludzie, którzy ukończyli jedną ze współpracujących z organizacjami rzemiosła szkół nie muszą martwić się o pracę. Ponad 90 proc. znajduje zatrudnienie od razu po otrzymaniu dyplomu, często w zakładzie, gdzie odbywali praktyki. Z otwartymi ramionami przyjmą ich również przedsiębiorcy z Niemiec, czy Wielkiej Brytanii.
W opinii Jerzego Bartnika konieczne jest odbudowanie prestiżu szkoły zawodowej i zakończenie negatywnej selekcji uczniów do tych szkół. W tym celu resort oświaty powinien umożliwić opracowanie indywidualnych programów nauki zawodu dla zainteresowanych uczniów. Konieczne jest zaangażowanie środków, w tym środków unijnych i uatrakcyjnienie nauki. Można to osiągnąć poprzez staże zagraniczne, ciekawe kursy i praktyki, czy zakup nowoczesnego sprzętu do szkół.
Obecnie już 50 szkół należy do regionalnych izb lub cechów rzemieślniczych. Młody człowiek może liczyć w nich na dobre warunki nauki, kompetentnych wykładowców i kontakt z lokalnym środowiskiem rzemieślniczym, który umożliwia znalezienie zatrudnienia po zakończeniu edukacji.
Więcej: tygodnikmlodejpolski.pl