Warto czerpać z doświadczeń innych firm. Zbyt szybki rozwój może doprowadzić do bankructwa. Nawet, kiedy firma ma duże dochody, każda inwestycja musi być dobrze przemyślana.
– Co w pana opinii wpłynęło na powodzenie firmy Kler w biznesie?
– Rzetelne, solidne podejście i zamiłowanie do perfekcji. Zarówno na początku, jak i teraz, gdy firmę stanowi ponad 800 pracowników, naszą główną wartością jest poważne traktowanie klienta i wkładanie wszystkich umiejętności w to, by nawet przewyższyć jego oczekiwania. Przykład takiego podejścia idzie z góry – dbamy o to, by osoby na stanowiskach kierowniczych były wzorem dla swoich pracowników.
– Rozpoczynał pan działalność w 1973 r., w niesprzyjających przedsiębiorczości czasach i w małym warsztacie na Opolszczyźnie. Jak wyobrażał pan sobie przyszłość?
– Zupełnie nie spodziewałem się międzynarodowego sukcesu. Pracę podjąłem od razu po zakończeniu szkoły – w sobotę skończyłem naukę, a już w poniedziałek, bez wakacji, rozpocząłem praktykę fachu tapicera u lokalnego mistrza, który prowadził mały zakład. Od początku pracowałem po 10-12 godzin. Przez lata zbierałem pieniądze, aż stanąłem przed koniecznością zainwestowania ich we własny warsztat, w jego wyposażenie i zakup kosztownych materiałów. Poszło lepiej, niż się spodziewałem. Zawdzięczałem to mojemu mistrzowi rzemiosła. On nigdy nie był do końca zadowolony z tego, co robił. Wciąż szukał nowych rozwiązań, lepszej jakości. Od początku postawiłem na jakość produktów i poszukiwanie nowych kształtów. Okazało się, że nasze meble łatwo znajdowały nabywców. Niektórzy czekali nawet trzy lata na możliwość ich kupna. Choć popyt był ogromny, to przed 1989 rokiem nie mogłem zatrudnić więcej niż sześciu pracowników. W 1988 roku władze zapaliły wreszcie zielone światło dla rzemiosła. Do końca lat 80. zatrudnienie zwiększyło się do blisko 50 pracowników. Co roku zwiększaliśmy produkcję o 50-60 proc.
Rozmawiał KRZYSZTOF POLAK
Gazeta Prawna 21.11.2008