Dziennik Polski: Szkoły kształcą bezrobotnych. Zawodówki nie uczą zawodu.

– Dwadzieścia lat absurdalnej polityki edukacyjnej doprowadziło do tego, że przy obecnym niżu demograficznym szkolnictwo zawodowe sięgnęło dna – powiedział w „Dzienniku Polskim” Tadeusz Dąbrowski, starszy Cechu Rzemiosł Motoryzacyjnych i Małych Przedsiębiorców w Krakowie.

Firmy maja coraz większy problem ze znalezieniem fachowców, a eksperci przyznają, że od lat szkolnictwo zawodowe jest marginalizowane. W Polsce przez dziesiątki, a nawet setki lat udało się utrzymać stary i sprawdzony system „mistrz- uczeń” (uczyli się go od nas m.in. Austriacy, którzy nie mają dziś problemu z bezrobociem młodzieży). Wszystko to zaczęło się sypać w latach 90., gdy państwo postawiło na „ogólniaki”. Zignorowano potrzeby rynku prac, a szkoły zawodowe zaczęły zamykać się i podupadać.

Jednak szkoła zawodowa to nie wszystko. – Pomysł, że przez rok młody człowiek siedzi tylko w szkole i w ogóle nie uczy się fachu jest chybiony. Oczywiście uczeń powinien mieć szersze horyzonty, ale nie może być tak, że jest wypluwany przez system edukacji i nic nie umie – przyznał w dzienniku Janusz Kowalski, prezes Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości.

Konieczne jest podejmowanie działań zmierzających do zachęcenia młodych ludzi do nauki zawodu, a także promocji kształcenia dualnego. Wiedza zdobyta w szkolnej ławce jest istotna, ale nic nie da, jeśli młody człowiek nie będzie miał praktyki w zakładzie pracy. „Fach w ręku” – tego w dzisiejszych czasach brakuje i pracownikom i pracodawcom i gospodarce w Polsce.

Więcej: Dziennik Polski
20.02.2014
Zbigniew Bartuś